Category Archive: Zen w życiu z Psem

Subtelne wywieranie wpływu – sympatie i antypatie

Kiedy biorę udział w rozmowach o szkoleniu psów lub jestem pytana o szczegóły związane z moim zawodem, podnoszony jest głównie temat nauki komend. Tak jakby tylko do tego sprowadzała się psia edukacja. Owszem, trening jest bardzo szybką i precyzyjną metodą wywierania wpływu na psy, ale istnieją też inne, bardziej nieoczywiste metody kształtowania zachowań naszych podopiecznych, które bazują zresztą na tych samych procesach – na warunkowaniu klasycznym i instrumentalnym. Wiem, już pewnie was tym zanudzam, pewnie tak często to powtarzam bo sama nie znoszę rozkazywania mi! 😉 Szczególnie jeśli pies też nie lubi rozkazów, lepiej jest nauczyć go podejmowania odpowiednich decyzji „samodzielnie” ;), poprzez subtelne wywieranie wpływu. A nawet jeśli nie ma z nimi problemu, to zawsze można sobie w ten sposób pomagać.

W tym miejscu warto też zaznaczyć, że są psy (i ludzie), które uwielbiają taki konkretny, zadaniowy styl życia i wręcz oczekują takiego traktowania, ale to tylko pewna część psiej (i ludzkiej) społeczności. Tak, moim zdaniem psy mają różne typy osobowości, a co za tym idzie są motywowane zupełnie innymi rzeczami. Dziś skupimy się na psich arystokratach, czyli typie uczuciowym o silnych osobistych preferencjach. Dla ciekawskich – tacy ludzie również istnieją. Ja się do nich akurat nie zaliczam, ale może ktoś z was rozpozna tutaj siebie?

Lubienie to jeden z elementów subtelnego, niebezpośredniego lub nieoczywistego wywierania wpływu, którego znajomość jest bardzo przydatna w przypadku psów uparciuchów (oraz mężczyzn 😀 informacja dla kobiet). Psów uparciuchów mamy kilka rodzajów, a dziś o tym uczuciowym.

Wiem, wiem, pisałam o nieoczywistych sposobach, a to, że pies posiada sympatie i antypatie jest bardzo oczywiste. Zgadza się, ale niezbyt często widzę, aby ludzie naprawdę świadomie i „na poważnie” posługiwali się tą wiedzą w procesie planowania edukacji swoich psów, a w przypadku tych uparciuchów, to jest wręcz kluczowa „metoda”.

Pies księciunio, choć wrażliwy to jest raczej mało wylewny emocjonalnie. Niezbyt empatyczny, szantaż emocjonalny kompletnie tutaj nie zadziała. Doskonale wie co lubi, a czego nie lubi i to w dużej mierze determinuje jego chęć do wzięcia udziału w danej sytuacji – czy jest wystarczająco zgodna z jego preferencjami, czy nie? Kojarzycie takie psy? Bardzo często są to Golden Retrievery.

Taki pies chętnie dostosuje się do woli przewodnika, pod warunkiem, że sam widzi coś fajnego w tej sytuacji. Jeżeli nie, to można sobie pomóc używając swojej osoby, czynności, miejsc, rzeczy, czy innych psów – O ILE za nimi przepada. Będzie wtedy bardziej zainteresowany i skłonny do wejścia w interakcję.

Sympatia/Antypatia nie jest jakimś tajemniczym zjawiskiem, lecz procesem, który pogłębia się wraz z doświadczaniem kolejnych fajnych/niefajnych cech owego przedmiotu.

Wielokrotnie pracując jako dogwalker spotkałam się z ogromnym zdziwieniem klientów, wywołanym przez spostrzeżenie, że pies jest dużo bardziej posłuszny i zainteresowany wspólnym spędzeniem czasu ze mną, a nie z nimi. Powodów może być kilka, np. w przypadku niektórych psów będzie to efekt nowości i niedostępności (tylko, że to działa na krótką metę), ale często chodzi właśnie o silną sympatię. Podczas spacerów, poświęcam psu całą swoją uwagę, nasz wspólny czas wypełniają same fajne dla psa rzeczy – spacerujemy, bawimy się, pies dostaje smakołyki. Krótki, ale intensywnie spędzony czas wywołuje w psie ograniczone, ale dzięki temu silne skojarzenia związane z moją osobą. Pies mnie po prostu lubi, ponieważ w przeciwieństwie do właściciela, z którym spędza dużo więcej czasu – nie jest przeze mnie ignorowany, jest rzadziej karcony, rzadzej spotykają go wszelkie przypadkowe, spacerowe nieprzyjemności itp.

Mój przeuroczy podopieczny Neoś, którym swojego czasu się opiekowałam. Doskonały przedstawiciel psów z dużą wrażliwością i silnymi preferencjami.

Dopóki antypatie nie zaczną rosnąć w siłę, można liczyć na duże zainteresowanie i inicjatywę takiego psa. Należy jednak pamiętać, że sympatii nie zdobywa się raz na zawsze. Jeżeli zamierzamy wywierać wpływ na psa przy użyciu rzeczy, które lubi, to musimy pilnować tego, w jakich okolicznościach i do jakich celów korzystamy z tych rzeczy. Rosnąca ilość negatywnych skojarzeń w połączeniu z ich siłą, może bowiem wpłynąć na odbiór tego z czym pies wcześniej sympatyzował. Jeżeli chcemy zbudować sympatię wobec czegoś konkretnego, a nie mamy zbyt wiele czasu na budowanie pozytywnego stosunku psa do danej rzeczy, to wystarczy, że coś nowego zostanie dobrze skojarzone z tym, co już teraz pies darzy silną sympatią. Tak samo działają antypatie. Skojarzenia grają tutaj ogromną rolę (warunkowanie klasyczne).

Dla psa, który posiada silne preferencje, wykonywanie poleceń będzie dużo łatwiejsze, gdy będzie odbywało się w koleżeńskiej atmosferze, z uwzględnieniem jego unikalnych preferencji, np. z użyciem ulubionych przedmiotów, w ulubionym miejscu, lub w towarzystwie ulubionego (najlepiej posłusznego) psiego kumpla, który posłuży za wzór. Można rzec, że takie lubiane przez psa elementy stają się w pewnym sensie uprzywilejowane i posiadają u niego szczególne względy ze względu na emocjonalną więź, którą z nim posiada.

Pragmatyczna zadaniowość i sterylne warunki mogą sprawić, że taki pies zupełnie zamknie się w sobie. Jeżeli w tej sytuacji dodatkowo zastosujemy przymus, to jesteśmy na świetnej drodze do całkowitego zniszczenia relacji i wzbudzenia w psie silnej antypatii do naszej osoby i zadań, które mu dawaliśmy.

W jakich sytuacjach można wykorzystać zjawisko sympatii i antypatii?

Doraźne sytuacje: Pies kładzie się na chodniku i nie chce iść dalej (bo np. chciał iść gdzieś indziej) – Włącz lubiany element w postaci ulubionej zabawki, dzięki któremu pies zechce kontynuować spacer

Zbyt silna sympatia: Pies, który za bardzo lubi oddalony park, a nie lubi pobliskiego – do spacerów w pobliskim parku zostaje włączony lubiany element w postaci psiego kumpla

Zbyt słaba sympatia: Pies, który nie chce uczyć się nowych poleceń, bo ani nauka, ani jedzenie nie są dla niego motywacją – zaplanuj trening wokół ulubionej zabawy

I na koniec – Co może wywoływać sympatię?

To, co podobne do psa: pasuje do jego preferencji lub posiada takie same preferencje (np. pies posiadający ten sam styl zabawy)

To co dostarcza miłe uczucia (np. karmi, albo ładnie pachnie)

Ci, którzy okazują sympatię wobec psa (np. zwracają na niego uwagę, chwalą, albo ten konkretny sąsiad, który zawsze chce pogłaskać)

To co jest przedmiotem częstych, pozytywnych doświadczeń (np. park z wiewiórkami)

To co znajome (np. stara piłka, o której istnieniu zdążył zapomnieć)

Jak usunąć antypatię?

Zmniejszyć ilość negatywnych skojarzeń w stosunku do pozytywnych:

– Współpraca z osobą lub użycie rzeczy, której pies nie lubi, w procesie, który jest dla psa korzystny i przynosi profity.

– Element budzący antypatię umieścić w otoczeniu wielu elementów wywołujących sympatię, które zdecydowanie dominują nad uwagą psa


Podsumowując
: Aby szkolenie psa, który posiada silne uczuciowe preferencje było łatwiejsze i bardziej skuteczne (wiemy jakie są uparte!), to podczas sytuacji szkoleniowej musimy uwzględnić czynniki, z którymi pies silnie sympatyzuje lub kojarzące się z nimi: trener to osoba którą pies bardzo lubi lub osoba kojarząca się z taką osobą ; ulubione zabawki ; ulubione jedzenie ; ulubione miejsce ; ulubieni psi kumple ; ulubione ćwiczenia, itp.

Warto obserwować psa i jego emocjonalne reakcje na różne rzeczy. Wyłapywać to, bo wtedy mamy potencjał do rozwinięcia i wykorzystania tego co było pozytywne, lub eliminowania rzeczy nielubianych (lub reakcji na nie).

moja arystokratka Jaśminka

Moim celem jest przede wszystkim zwrócenie waszej uwagi na to jak różne są psy i ułatwienie wam i waszym psom życia. Dla przykładu, moja Jaśminka posiada bardzo silne sympatie i antypatie, a Sensi jest neutralna wobec większości rzeczy i takie sposoby w ogóle na nią nie działają. Jeżeli chciałbyś określić charakter swojego psa i sposoby na motywowanie go, to zapraszam do konsultacji – póki co tylko online (kwarantanna).

Praktyka dla chętnych – jeśli ją zrobisz, to podziel się nią w komentarzu, chętnie przeczytam i ocenię, a w razie potrzeby pomogę ci to lepiej zaplanować:

  1. Wymień rzeczy, z którymi sympatyzuje Twój pies, w kolejności od najsilniejszych do najsłabszych.
  2. Wymień rzeczy, których nie lubi Twój pies i zastanów się (czy warto, a jeśli tak to) czy możesz zastawić je z rzeczami, które lubi – jak?
  3. W jaki sposób możesz zdobyć większą sympatię swojego psa?
  4. Jakich nowych rzeczy mógłbyś nauczyć swojego psa wykorzystując znajomość jego preferencji?

 

Asertywność i szacunek w relacji z psem

 

https://www.tapeciarnia.pl/tapeta-dwa-psy-rasy-catahoula-leopard-dog

https://www.tapeciarnia.pl/tapeta-dwa-psy-rasy-catahoula-leopard-dog

W momencie gdy piszę ten artykuł, w świecie szkolenia psów panuje moda na „bezstresowe wychowanie”, tzw., szkolenie pozytywne i wynoszenie psa na piedestał, nierzadko z jednoczesnym pominięciem lub stawianiem na drugim miejscu potrzeb i roli przewodnika. Moim zdaniem takie podejście jest nie tylko naiwne, ale także zabiera psu bardzo ważną dla niego postać będącą jego wzorem, motywacją i drogowskazem przy podejmowaniu decyzji i budowaniu swojego psiego „światopoglądu” i wewnętrznego poczucia bezpieczeństwa. Nadopiekuńczość i całkowite podporządkowanie się (często bardzo przesadzonym) potrzebom psów stała się dla mnie kolejną fanatyczną skrajnością, jaką jeszcze do niedawna było „dominowanie” psów. Według moich obserwacji, taka postawa jest spowodowana popularnością tej filozofii szkoleniowej i bezrefleksyjnym stosowaniem się do niej, ale także presji środowiska (często za niestosowanie się do postawy głównego nurtu czeka nas społeczny lincz), a czasami wynika z cech osobowości przewodnika i jego ogólnej uległości także w innych sytuacjach i relacjach. Żeby była jasność, niektóre sytuacje wymagają tego, aby pies otrzymał od człowieka duuuże wsparcie i całkowitą uwagę na nim, ale traktowanie tego jako uniwersalną metodę dla wszystkich psów i wszystkich sytuacji to fanatyzm, któremu sprzeciwiam się w każdej postaci.


Asertywność to umiejętność dbania o siebie w relacjach z innymi. Jeżeli znajdujesz się w sytuacji, w której ktoś narusza Twoją przestrzeń fizyczną lub emocjonalną, informujesz go o tym, unikając uczestniczenia w niekomfortowej dla siebie sytuacji. Niestety wiele osób błędnie utożsamia asertywność z agresją. Asertywność to stawianie granic, z jednoczesnym poszanowaniem osoby, która je przekracza.

Chciałabym zauważyć, że zazwyczaj to właśnie uległość z czasem przeradza się w agresję jawną lub utajoną – pasywną. Kiedy zaniedbujemy swoje własne potrzeby w imię zewnętrznej „harmonii”, rozpoczyna się wewnętrzna batalia. Czujemy nieprzyjemne uczucie w brzuchu i dyskomfort. Zaczynamy mieć pretensje do samego siebie, że zachowaliśmy się wbrew sobie i często projektujemy te pretensje na naszego „oprawcę”. Stąd już bardzo krótka droga do poczucia skrzywdzenia i obwiniania drugiej osoby za… swoje zachowanie. Tłumiona złość prędzej czy później doprowadzi do konfliktu. Często robią tak osoby wrażliwe, delikatne, mające trudność z sytuacjami konfliktowymi. Skąd bierze się taka postawa? Jeżeli w dzieciństwie rodzice nie respektowali granic dziecka i ignorowali jego potrzeby, wyrosło w przekonaniu, że nie są one ważne. Na szczęście, asertywności można się nauczyć. To nawyk, tak samo jak nawykiem stało się pomijanie siebie.

Bywa, że osoba, która nie potrafi strzec swoich granic, czuje się urażona asertywnością drugiej osoby:
„Jak to? Ja się tak poświęcam, a Ty jesteś takim egoistą? Jak możesz”. Czyli w tłumaczeniu: „Co? Ja zaniedbuję swoje potrzeby, a Ty swoich nie chcesz? Czuję się wykorzystana”. Z takiego myślenia już tylko niewielki krok do toksycznej relacji i współuzależnienia.

Warto rozpocząć naukę asertywności, ponieważ bycie asertywnym jest niezbędne do tego, aby być dla kogokolwiek liderem, a w naszej sytuacji – dla swojego psa.

Czym jest szacunek? Ja widzę to jako świadomość i akceptację autonomii drugiego człowieka (lub psa). Troskę wyrażoną poprzez bycie uważnym i obserwację osoby, którą szanuję. Obserwuję, aby wiedzieć jakie są jej potrzeby, standardy i granice. Staram się do nich dostosować, z jednoczesnym zachowaniem szacunku do samego siebie. Wyobraźcie sobie sytuację, w której w towarzystwie pojawia się ktoś szczególnie „ważny”. Jest przez wszystkich bacznie obserwowany, aby zapewnić mu jak największy komfort. „Może coś do picia? Coś do jedzenia? Wygodnie Ci na tym krześle? Cicho tam, nie słyszę co mówi nasz ważny gość!”

Jak wzbudzić szacunek oraz jak szanować innych? Nie ma NIC bardziej atrakcyjnego i budzącego szacunek jak… szacunek do samego siebie. Uważam, że nasze społeczeństwo cierpi na epidemię niskiej samooceny. Na szczęście szacunek do samego siebie to coś, co mamy w siebie dosłownie wbudowane. Nie wierzysz? To skąd te wszystkie emocje, kiedy działasz wbrew sobie? Emocje to moim zdaniem taki wewnętrzny głos. Czy ja właśnie stwierdzam, że emocje to głos rozsądku? Szaleństwo.
Problem pojawia się wtedy, gdy ktoś zamyka się na swoje emocje. Osoby, które „zamknęły serce” i postawiły wokół siebie mury obronne, to często osoby, które dorosły w przekonaniu, że ich potrzeby nie są ważne, a świat zewnętrzny jest niebezpieczny. Nauczyły się nie słuchać swoich emocji (które sprawiały ból) i racjonalizować je, ponieważ dzięki temu mogły działać według „zastępczej”, wyuczonej taktyki radzenia sobie we „wrogim świecie”.

Kiedy szanuję siebie, to nie pozwalam, aby ktoś naruszał moje granice. Nie pozwalam na traktowanie, które mi nie odpowiada. Nie pozwalam na to, aby pies sprawiał mi ból, ciągnąc na smyczy i szarpiąc mną od prawej do lewej strony chodnika. Nie pozwalam na to, żeby na mnie wchodził lub na mnie skakał. Nie pozwalam, aby mnie gryzł, lizał po twarzy lub wymuszał moją uwagę. Nie pozwalam na to, żeby wchodził z brudnymi łapami do mojego łóżka. To tylko kilka przykładów, każdemu z nas może nie pasować coś innego. Im wcześniej zaczniemy stawiać psu granice, tym bardziej będzie na nie uważny. Dzięki temu, pies będzie reagował na delikatne komunikaty. Pies przyzwyczajony do asertywnego zachowania swojego właściciela, zdaje sobie sprawę z tego, że nie może robić wszystkiego co mu się podoba. To budzi respekt. Ta osoba dba o siebie, więc ja też muszę to robić. To działa w dwie strony. Kiedy pies wyraźnie pokazuje mi, że nie ma na coś ochoty, to nie zmuszam go do tego. I mam tutaj na myśli nawet takie „głupie” sytuacje jak dawanie buziaków, gdy pies nie ma na to ochoty, albo trening, na który nie ma nastroju. Pies, który wie, że „nie musi” czuje się bezpiecznie.

Jeżeli pies próbuje siłą dociągnąć mnie do jakiegoś zapachu, to blokuję go i pokazuję, że możemy do niego podejść, ale ze spokojem i na luźnej smyczy. Jeżeli pies wskakuje brudny do łóżka, to stanowczo proszę, aby z niego zszedł i wskazuję mu posłanie, na którym może odpocząć. Asertywność to nie agresja. Nie muszę sprawiać psu bólu, albo wyżywać się na nim, żeby zakomunikować mu, że nie zgadzam się na pewne zachowania. Aczkolwiek, nie będę wam wciskać kitu, że jestem wiecznie zadowoloną osobą wierzącą w „bezstresowe wychowanie”. Życie to nie bajka, a psa nie da się wychować w hermetycznym, pozytywnym środowisku. Jeżeli pies robi coś absolutnie niedozwolonego, to jestem w stanie na niego krzyknąć, po to żeby np. nigdy więcej nie sięgał po kawałek parówki na spacerze. Warto też wspomnieć, że każdy pies ma inny poziom „wrażliwości”. Jeden pies zareaguje bardzo emocjonalnie na podniesiony głos, a inny nic sobie z tego nie zrobi.  Dlatego nie jestem zwolenniczką proponowania uniwersalnych schematów działania.

Pamiętam jak kiedyś znalazłam się w strasznie niezręcznej sytuacji będąc w odwiedzinach u znajomych. Ich pies cały czas próbował na mnie wchodzić i w agresywny sposób wymuszać na mnie „zabawę”. Gospodarze skwitowali to jedynie niezręcznym „Bardzo cieszy się na Twój widok”. Nie wnikam w to jakie są ich wzajemne relacje i zasady, daję każdemu wolność wyboru. Ja jednak nie życzę sobie takiego traktowania i w tamtej sytuacji delikatnie zdjęłam z siebie psa. Oczywiście dalej na mnie wchodził. Po kilku kolejnych, coraz bardziej wymownych i nieskutecznych próbach, w końcu wstałam z impetem i tupnęłam nogą. Pies kompletnie nie spodziewał się takiej reakcji i przestał na mnie wskakiwać. Po chwili udał się na swoje posłanie. Najlepsze jeszcze przed nami. Po powrocie do domu zorientowałam się, że zostawiłam coś u znajomych. Na następny dzień wpadłam do nich ponownie na kawę i po moją zgubę. Pies przywitał mnie w radosny, ale dość spokojny sposób i ani razu nie próbował na mnie wskoczyć. A nawet… Zainicjował zabawę cierpliwie czekając z szarpakiem w pysku (podobno nigdy wcześniej tak się nie zachował), a kiedy wyszli odprowadzić mnie do samochodu, podążał za mną, a nie za swoimi właścicielami. Jakiś czas później znajomi poinformowali mnie, że ta sytuacja dała im do myślenia. Od tamtej pory zaczęli stawiać psu granice, wprowadzili jakieś podstawowe zasady, a jego postawa zarówno do nich jak i do innych ludzi zmieniła się. Proszę nie stosować tupania jako sposobu na oduczenie psa takiego zachowania 😉 Istnieją inne sposoby, ale ta historia była dość interesująca.

Zachowanie naszych psów sprawia, że czasem po prostu się wkurzamy. To normalne, jesteśmy ludźmi. Warto jednak mieć na uwadze, że istnieje jakaś przyczyna takiego zachowania. Próba zrozumienia potrzeb drugiej strony ostudza emocje. Większość wkurzających nas zachowań, to w rzeczywistości niezaspokojone potrzeby psa (a więc on też cierpi i w ten sposób demonstruje swoją frustrację), albo nawyki, których wyrabianie się sami w jakiś sposób wspieraliśmy, chociażby przymykając oko na „pierdołę”, która ewoluowała do czegoś bardzo uciążliwego. Przestańmy oczekiwać od innych, że sami z siebie będą zachowywać się tak jak byśmy chcieli, albo że domyślą się czego od nich oczekujemy : ) Mówcie wprost o swoich potrzebach, bo macie do tego prawo, a wręcz obowiązek! Tak samo ważne są potrzeby i komfort waszych psów. Pies, który czuje się dobrze i wie czego się od niego oczekuje, zachowuje się dobrze! Każdy jest inny, ma inne potrzeby i standardy! Szanujmy siebie nawzajem = obserwujmy. Co prawda psom nie wytłumaczymy swoich potrzeb, ale jeżeli zainteresował was ten temat to polecam wam poczytać o „Porozumieniu bez przemocy” Marshalla Rosenberga.

Podsumowując:

Asertywność to nie agresja. To uległość, prowadząca do powstawania i tłumienia w sobie negatywnych emocji często przeradza się w agresję – długotrwałą, pasywną agresję lub niespodziewany wybuch.

Stawianie granic jest czymś naturalnym. Nasze psy nie muszą się o tym uczyć, aby to robić. To my, podczas dorastania zostaliśmy uwarunkowani do ignorowania samych siebie, na rzecz (pozornej) harmonii. Nie uczmy tego samego naszych psów, ignorując ich komunikaty!

Szacunek i respektowanie granic działa w dwie strony. Stawiaj granice swojemu psu i respektuj jego granice.  Pies, który czuje się szanowany uważa za coś normalnego szanowanie innych.

Ludzie oraz psy, które zachowują się „źle”, najczęściej manifestują w ten sposób jakieś niezaspokojone potrzeby. Wiem, że nie jest łatwo zdystansować się od swoich potrzeb i racji, ale czasami dopiero wtedy, gdy okażemy zrozumienie drugiej stronie, następuje szansa na porozumienie. Warto ustąpić i wysłuchać drugą stronę. Dopiero „wysłuchany”, będzie w stanie usłyszeć Ciebie.

Wprowadzenie

Od małego miałam bzika na punkcie zwierząt. Mój pierwszy pies był ode mnie starszy o 3 lata.  Miał na imię Bałkan i był psem w typie owczarka niemieckiego. Był ogromny, puchaty i budził respekt. Bałkan nie był szkolony, a mimo to nigdy nie sprawiał nam problemów wychowawczych. Wręcz przeciwnie, był niesamowicie mądry i zrównoważony emocjonalnie. Miał silny instynkt obronny, ale nie szukał zaczepki. Na spacery wychodził bez smyczy i nigdy nie chciał uciec. Żył z nami przez 13 lat. Oprócz Bałkana mieszkały z nami jeszcze Pestka rasy husky, mopsik Gizmo, a aktualnie mam dwie mopsiczki – 10 letnią Sensi i 3 letnią trójłapkę Jaśminkę. Oprócz psów były też: szczur, rybka, jeż, wąż, gekony, chomik i koty. Dużo kotów. Mieszkaliśmy na parterze z ogródkiem, dlatego często się do nas przybłąkiwały, szczególnie zimą. Drzwi balkonowe były otwarte – mogły odejść kiedy chciały, ale tego nie robiły. Zbierałam gąsienice, motyle, chrabąszcze i ślimaki, które obserwowałam przez jakiś czas w akwarium, a potem wypuszczałam je z powrotem na wolność. Pomimo różnorodności gatunków, z którymi miałam do czynienia, to zawsze najbardziej kochałam psy. Myślę, że to co mnie w nich urzeka to ich oddanie i chęć współpracy z człowiekiem.

Dawniej, nie posiadałam żadnej wiedzy z zakresu psychologii, zoologii czy etologii. Polegałam jedynie na własnej intuicji i doświadczeniu. Nie znałam też żadnych technik szkoleniowych. Mimo to, umiałam porozumiewać się ze swoimi psami i nigdy swoim zachowaniem nie sprawiały mi problemów. Czy chcę przez to powiedzieć, że fachowa wiedza jest niepotrzebna? Absolutnie nie! Gdybym ją wtedy miała, komunikowałabym się z moimi zwierzętami jeszcze lepiej. Czy uważam więc, że mam jakiś specjalny talent? I tak i nie. Nie, bo każdy z nas ma do tego dostęp. Tak, bo mało kto z niego korzysta. Mam w sobie coś, co sprawia, że jestem bardzo skuteczna w swojej pracy i szczęśliwa w relacjach z bliskimi, czyli – ciekawość. Jest we mnie ogromna chęć zrozumienia drugiej istoty.

Pracuję z psami i ich właścicielami od ponad 6 lat. Zauważyłam, że ludzie w większości są bardzo dokładni we wskazywaniu wad i przewinień swoich psów. Chcą je „naprawiać” oraz „doskonalić” ich zachowanie z ogromnym zaangażowaniem. Tymczasem, kompletnie nie widzą swojego „udziału” w procesie edukacji swoich psów i nie są zainteresowani szkoleniem samych siebie. Wiem, że nie jest łatwo złapać dystans i być wobec siebie obiektywnym. Przyznawanie się do błędów też nie jest przyjemne. Wzięcie odpowiedzialności za swoje zachowanie i chęć rozwoju to już chyba jakaś super-moc. Ale jak inaczej budować zdrowe relacje z kimkolwiek?

Skupianie się wyłącznie na sobie i na swoich potrzebach jest nie tylko niesprawiedliwe, ale przede wszystkim nieefektywne. Możesz zastosować trening behawioralny, który oduczy psa uciążliwego dla Ciebie zachowania, ale zapewniam Cię, że jeżeli nie wyeliminujesz przyczyny, to czeka Cię syzyfowa praca. Trening jest fajny, bo daje szybkie efekty i jest łatwy do zastosowania. Jest świetną zabawą i niezwykle skutecznym narzędziem do uczenia naszych pociech praktycznych umiejętności ułatwiających wspólne życie. To niezbędnik w pracy behawiorysty. Mimo to, moim zdaniem powinien być dodatkiem do naszej relacji z psem, a nie jej fundamentem! Ze zdumieniem obserwuję ludzi, którzy próbują kontrolować niemal każdy ruch swojego psa. Pomimo, iż zawodowo szkolę psy, zastanawiam się czemu, a raczej komu ma służyć taka nadgorliwość?

Chciałabym pokazać wam, że istnieją też inne, bardziej naturalne metody wywierania wpływu na zachowanie psów, które możemy stosować w codziennych sytuacjach. Przede wszystkim, chcę jednak zwrócić waszą uwagę na to, że relacja z psem to coś więcej, niż tylko kształtowanie jego zachowania.

Praca z psami nauczyła mnie bardzo wiele na temat relacji nie tylko ze zwierzętami, ale także z innymi ludźmi. Dowiedziałam się też sporo rzeczy o sobie samej. Mam nadzieję, że czytając o moich doświadczeniach i przemyśleniach, wyciągniecie z tego coś dla siebie. Uważam, że zwierzęta mają nam do zaoferowania dużo więcej, niż tylko wykonywanie naszych poleceń. My także mamy im do zaoferowania coś więcej, niż poddawanie ciągłej ocenie i kontrolowanie niemal każdego ich ruchu. Żeby jednak otworzyć się na naukę i radość płynącą z tego doświadczenia, musimy nauczyć się nie tylko mówić do nich w inny sposób, ale przede wszystkim zacząć ich słuchać.

Loading...
X